op_tymoshenko1_Chris McGrathKeystoneGetty Images Chris McGrath/Keystone/Getty Images

Opór, Ponownie

KIJÓW - Po miesiącach ostrzału artyleryjskiego, ataków rakietowych i chaosu wywołanego inwazją Rosji na mój kraj, sama idea tej książki jest dezorientująca. Czy mam ją postrzegać po prostu jako wyczerpujące studium oporu wobec nazistowskich rządów w Europie podczas II wojny światowej, czy też jest to - dzięki jakiejś alchemii pisania historii - coś więcej: ostrzeżenie z przeszłości o naturze teraźniejszości i przyszłości Ukrainy?

Książka ukazała się w czasie, gdy świat obawiał się, że święta stolica Ukrainy znajdzie się pod okupacją wojskową, tak jak Paryż, Praga, Warszawa, Bruksela, Belgrad i wiele innych starożytnych stolic Europy podczas II wojny światowej. W istocie, los gorszy niż okupacja zdawał się nas czekać z powodu patologicznej chęci prezydenta Rosji Władimira Putina do wymazania Ukrainy z mapy Europy. W istocie Kijów, gdyby Putin dopiął swego, stałby się drugą Kartaginą. Ale dzięki wytrwałości naszej armii i odporności naszych ochotniczych bojowników - wszystkich od emerytów poprzez górników po baletnice - Kijów uniknął tego losu.

Mimo to, mordercza armia okupacyjna, wspierana przez kolaborantów, ma teraz pod swoim butem znaczną część południa i wschodu Ukrainy. Gdy w okupowanych miastach, miasteczkach i wsiach wybucha podziemna wojna, a pojedynki artyleryjskie między armią ukraińską a potężną armią rosyjskich najeźdźców zamieniają Donbas w pustkowie, "Opór" Haliki Kochanski czyta się mniej jak dzieło historyczne, a bardziej jak kronikę przepowiedzianej wojny partyzanckiej. Powiedzenie Williama Faulknera, że "przeszłość nigdy nie jest martwa. Nie jest nawet przeszłością" rzadko kiedy brzmiała bardziej prawdziwie.

Patologie Okupacji

Struktura tematyczna jaką Kochanski nadała swojej książce, jej skrupulatne badania naukowe i odmowa romantyzowania ponurej i brudnej pracy tych, którzy stawiają opór sprawiają, że Opór jest czymś w rodzaju elementarza dla wielu Ukraińców, którzy obecnie walczą o podważenie rosyjskiej władzy na obszarach naszego kraju, które okupuje teraz najeźdźca.

Ukazuje nam ona trudności w prowadzeniu podziemnych wydawnictw i przekazywaniu prawdy dla większej ilości populacji, gdy okupant serwuje ciągłe kłamstwa. Szczegółowo opisuje ona sieci, które były budowane (i infiltrowane przez nazistów i ich współpracowników), aby uniknąć schwytania przez najeźdźcę, a także aby zaopatrywać się w broń. Pokazuje również problemy związane z kontaktem z wymagającymi (ale zbyt często niedoinformowanymi sojusznikami) ze spełnianiem żądań, które czasami mogą wydawać się bezsensowne dla mężczyzn i kobiet zaangażowanych w walkę na śmierć i życie z wrogiem, który nęka ich dzień i noc. Te liczne komplikacje oporu dzisiejsi walczący o swoją wolność Ukraińcy rozumieją aż za dobrze.

Opór zaczyna się od prostego, a zarazem mało zadawanego przez historyków II wojny światowej pytania: Po co stawiać opór? Przecież blitzkrieg Hitlera z łatwością opanował Europę. Armie narodowe Polski, Holandii, Belgii, Danii, Norwegii, Francji, Grecji i Jugosławii zostały rozgromione. Nawet potężny Związek Radziecki wydawał się gotowy do upadku, gdy Wehrmacht zbliżał się do Moskwy latem 1941 roku. W wielu przypadkach rządy krajowe uciekły lub zawarły faustowskie pakty o przetrwaniu z nazistowskimi okupantami. Jak więc ludzie bez przeszkolenia wojskowego mogli odważyć się stanąć do walki z wszechwładnym Wehrmachtem? Kochanski pokazuje, że dla większości ludzi najbezpieczniej było trzymać głowę nisko, a w razie potrzeby "nauczyć się wyć z wilkami."

A jednak ludzie zaczęli stawiać opór. Stawiali opór z potrzeby zachowania godności, bo nie mieli innego wyjścia, jeśli chcieli przeżyć. Te same impulsy pojawiły się dziś u Ukraińców.

To, że okupacja kieruje się własną bezlitosną, a nawet ludobójczą logiką, było przyczyną oporu w czasie II wojny światowej, przy czym skala oporu zwykle odzwierciedla stopień zbrodniczości okupacji. Kochanski wcześnie kontrastuje życie pod okupacją na zachodzie Europy (Francja, Dania, Holandia, Czechy i Morawy, Norwegia) z warunkami w Europie Wschodniej (Polska, Ukraina, Bałkany, były Związek Radziecki). Na Zachodzie nazistowskie "okupacje były prowadzone znacznie lżejszą ręką." To prawda, że makabryczne rzezie miały miejsce i w Lidicach w Czechach i w Oradour-sur-Glane we Francji. Jednak masowe mordy na tym poziomie były rzadkością, przynajmniej do 1944 roku, kiedy to - jak zauważa Kochanski - wycofujący się Wehrmacht przyjął zbrodniczą taktykę, którą od dawna stosował w Polsce, w ZSRR i na Bałkanach, gdzie "masowe mordy były normą."

Masowe zabijanie było normą, ponieważ, jak twierdzi Kochanski, "nazistowska teoria rasowa była głównym wyznacznikiem tego, w jaki sposób Niemcy będą utrzymywać podbitych ludzi." A "pełny wpływ polityki rasowej przypadł na wschód, gdzie Słowianie i Żydzi byli postrzegani jako Untermenschen - ludzie, których należy w pełni podbić, a następnie wyeliminować, aby zrobić miejsce dla germańskiego Lebensraum."

Nacht und Nebel (Noc i Mgla)

To właśnie w deprawacji nazistowskiej okupacji Europy Wschodniej i ZSRR dostrzegam podobieństwa do tego, co dzieje się obecnie na Ukrainie. W ogromnym znieważeniu pamięci zwykłych żołnierzy radzieckich, którzy walczyli i wygrali Wielką Wojnę Ojczyźnianą przeciwko Hitlerowi - a jestem dumna, że do ich grona zaliczam członków rodziny - te nazistowskie zasady "Untermenschen" wydają się w jakiś sposób zakorzenione w tym, co dzisiejsza armia rosyjska ma do powiedzenia o mieszkańcach Ukrainy. Nasze kobiety są gwałcone, nasze dzieci kradzione, a nasi mężczyźni wywożeni Bóg wie gdzie.

BLACK FRIDAY SALE: Subscribe for as little as $34.99
BF2024-Onsite-1333x1000

BLACK FRIDAY SALE: Subscribe for as little as $34.99

Subscribe now to gain access to insights and analyses from the world’s leading thinkers – starting at just $34.99 for your first year.

Subscribe Now

Jeśli chodzi o prawa wojenne, to nic one nie znaczą dla najeźdźcy. W niewypowiedzianym horrorze jeden z naszych jeńców został wykastrowany, a żołnierze lojalni wobec Putina z radością filmowali ten barbarzyński czyn na swoich telefonach komórkowych. I co najmniej 50 naszych jeńców wojennych, którzy przez miesiące z biblijną odwagą bronili miasta Mariupol, zostało zmasakrowanych w więzieniu w Oleniwce. Nacht und Nebel, jak się wydaje, zostało przetłumaczone na Ночь и туман (дымка).

Kochanski wyjątkowo szczegółowo opisuje, w jaki sposób naziści łamali władze miast, miasteczek i wsi, starając się rozbić społeczeństwo obywatelskie. Te same metody stosowane są dziś w okupowanej Ukrainie: morderstwa, porwania i znikanie lokalnych urzędników, masowe deportacje, zamykanie szkół, kościołów i synagog. Rosyjska armia dziś regularnie "znika" lokalnych liderów. Jednym z głośnych przykładów jest pojmanie/porwanie burmistrza Chersonia Ihora Kolykhaeva. Kolykhaev sprzeciwił się rosyjskiej okupacji w jedyny dostępny mu sposób: przedstawiając światu - poprzez posty w mediach społecznościowych - portret katastrofy humanitarnej, która ma miejsce w jego mieście pod rosyjską kontrolą. W momencie, gdy to piszę, jego los pozostaje nieznany.

Również szkoły są atakowane, a język ukraiński jest wyrzucany z klas i zastępowany obowiązkowymi zajęciami z języka rosyjskiego. Nasze podręczniki do historii nie są już używane; nasze dzieci muszą uczyć się historii okupanta, który chce, aby ukraińska młodzież zgięła kolano przed Rosją jako władcą. A już niedługo okupant przeprowadzi referenda na terenach, które rzekomo kontroluje, jako sposób na uzasadnienie światu planowanego przymusowego przyłączenia tych terenów do Rosji. Tu wszyscy powinniśmy pamiętać, co o takich referendach powiedziała Margaret Thatcher, że są to "mechanizmy używane przez dyktatorów i demagogów."

Co gorsza, mają miejsce również przymusowe deportacje - nie do niewolniczej pracy, ale tysięcy ukraińskich dzieci. Wśród wielu zbrodniczych działań Putina na Ukrainie to jest nie do pojęcia. Czy Kreml sądzi, że porywając ukraińskie niemowlęta i dzieci może odwrócić rozpaczliwą przyszłość demograficzną Rosji? Czy naprawdę wierzy, że ukraińskie matki kiedykolwiek wybaczą lub zapomną tę zbrodnię? Jeśli nasze dzieci nie zostaną zwrócone co do jednego to wrogość, jaką Ukraińcy czują do Rosji, nie zacznie maleć, nawet jeśli pewnego dnia zostanie przywrócony pokój.

Jeszcze bardziej złowieszczo niż ta zbrodnia - jeśli to w ogóle możliwe - spokojne przedmieścia Kijowa, takie jak Bucze i Irpin, po zajęciu ich przez armię Putina, dołączyły teraz do uświęconej listy miejsc takich jak Lidice, Oradour-sur-Glane i Babi Jar, gdzie samo wymienienie nazwy natychmiast przywołuje bestialstwo i horror. Nigdy więcej wydarzyło się kolejny raz.

Imperatyw Solidarności

Najbardziej niezatarta lekcja, jaką pokazuje Kochanski, dotyczy jedności. Rywalizacja pomiędzy gaullistowskimi i komunistycznymi grupami oporu we Francji, pomiędzy rojalistycznymi czetnikami i partyzantami Tity w Jugosławii, między komunistami, liberałami i rzymskimi katolikami we Włoszech, pomiędzy żydowskimi grupami konspiracyjnymi i polską armią podziemną w Polsce, oraz inne tego typu etniczne, religijne i ideologiczne podziały, które istniały we wszystkich okupowanych krajach, wyrządziły nieobliczalne szkody w antynazistowskich i antyfaszystowskich ruchach oporu. Na Bałkanach, pisze Kochanski, "była wojna czystek etnicznych spowodowana w dużej mierze przez rozpad Jugosławii na państwa składowe pod egidą różnych mocarstw okupacyjnych. Następnie miała miejsce wojna oporu prowadzona przez różne siły przeciwko okupantom ... Ta wojna doprowadziła również do dwóch innych, jednoczesnych konfliktów: wojny prowadzonej przeciwko kolaborantom i postrzeganym kolaborantom ... W tym samym czasie istnienie dwóch ruchów oporu [jeden kierowany przez Tito, drugi przez Dražę Mihailovića], każdy z inną taktyką i ostatecznymi celami, co doprowadziło do konfliktu między nimi, który był efektywnie wojną domową."

Resistance

Wniosek z tego dla Ukrainy jest dziś jasny. Odwaga naszych walczących mężczyzn i kobiet wprawiła świat w osłupienie, odkąd Putin rozpoczął 24 lutego br. swój blitzkrieg przez nasze granice. Ale ta odwaga ma swoje źródło w fakcie, że nasz kraj jest zjednoczony w sposób, w jaki nie był od wieków. A ta jedność ma prosty, pojedynczy cel: zachować suwerenność naszego narodu oraz życie i wolności naszych ludzi. W tej kwestii wszystkie siły polityczne Ukrainy są absolutnie zgodne.

Zaledwie kilka dni przed tym, jak Władimir Putin wysłał swoją armię, aby zakończyć nasze istnienie jako suwerenne państwo - być może w celu ustanowienia quislingowego rządu pod nadzorem Kremla, a może po prostu odtworzenia Imperium Rosyjskiego poprzez aneksję całej Ukrainy w sposób, w jaki zaanektował Krym w 2014 roku - ukraińskie siły demokratyczne, zarówno opozycyjne, jak i te sprzymierzone z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, spotkały się z prezydentem, aby zadeklarować naszą jedność w obronie naszego narodu. Od tego czasu nadal odkładamy politykę na bok na czas trwania walk.

Niestety dziś są na Zachodzie tacy, którzy nie dostrzegając, że błyskotliwa odpowiedź militarna Ukrainy na znacznie większą armię inwazyjną Rosji jest bezpośrednim rezultatem planu opartego na naszej nowo odkrytej jedności, chcieliby zagrozić tej zbrojnej solidarności. Wzywają one Ukrainę do przygotowania się do poświęcenia terytorialnego w celu osiągnięcia porozumienia pokojowego z Rosją. Takie wezwania rzekomo odzwierciedlają zimne spojrzenie "realisty" na dyplomację, ale nie ma nic realistycznego w burzeniu naszej narodowej jedności i osłabieniu woli naszych walczących mężczyzn i kobiet poprzez oferowanie jednostronnych ustępstw, które Kreml tylko skubnie, a potem zażąda więcej.

Proszę się nie pomylić tutaj: Nie kwestionuję przyjaźni prezydenta Francji Emmanuela Macrona i kanclerza Niemiec Olafa Scholza dla naszego kraju. Nie wątpię w szczerość ich pragnienia, aby Ukraina nadal dumnie stała jako niezależny członek społeczności międzynarodowej i jestem niezmiernie wdzięczna za ich apel o przyznanie Ukrainie statusu kandydata do członkostwa w Unii Europejskiej. Uważam jednak, że po prostu nie uwzględnili oni w swoich ocenach tej jedności w wezwaniu Ukrainy do publicznego ogłoszenia gotowości do oddania części naszego terytorium jako wstępu do rozmów pokojowych. Rozbijanie naszej jedności, nieunikniony rezultat każdej aluzji do chęci narażenia naszej suwerenności, nie przyniesie pokoju; to tylko otworzy drzwi dla Rosji, aby nadal pustoszyć nasz kraj.

Nasza jedność, a także mordercza brutalność tych, którzy chcieliby okupować naszą ziemię, stoi również za narodzinami szerszego oporu, który tworzy się teraz w tych ukraińskich miastach i obwodach okupowanych obecnie przez armię Rosji i jej zbrodniczych sługusów z Czeczenii i Syrii. Ta rodząca się armia partyzancka ma jednak przewagę nad amatorskimi siłami podziemnymi opisanymi przez Kochanski. Od 2015 roku siły specjalne USA i innych państw NATO prowadzą bowiem dla Ukraińców szkolenia eksperckie, w tym tworzą kompanię straży domowej wykwalifikowaną w taktyce oporu.

Opis Kochanski dotyczący ukraińskiego ruchu oporu w czasie II wojny światowej powinien skłonić przywódców Rosji do zastanowienia się nad zmuszaniem Ukraińców do ponownej walki w wojnie partyzanckiej, aby przetrwać jako naród. Rzeczywiście, mówiąc o Ukraińskiej Powstańczej Armii (Ukrains'ka Povstans'ka Armiia), Kochanski pokazuje niuans i zdyscyplinowanie. Rozumie straszliwy dylemat, w jakim znaleźli się przywódcy ukraińskiego ruchu oporu, uwięzieni między nazistowskim Wehrmachtem a stalinowską Armią Czerwoną.

W dniu dzisiejszym rodzący się ukraiński ruch partyzancki nie jest uwięziony w czymś na kształt nazistowsko-sowieckiego imadła. Zamiast tego nasze siły partyzanckie znajdują się w pozycji bardziej przypominającej podziemne armie Europy Zachodniej podczas II wojny światowej - uzbrojone i wspierane przez demokracje Zachodu. To, że mogą one nałożyć na najeźdźcę poważne koszty, pokazano wyraźnie, gdy grupa partyzancka uderzyła w rosyjską bazę lotniczą w głębi okupowanego Krymu, niszcząc odrzutowce i bombowce, a także składy broni. Co więcej, kolaboranci nie powinni mieć wątpliwości co do ponurego losu, jaki ich czeka.

Wyzwolenie

Opór nie kończy się uniesieniem, jak po zwycięstwie nad nazizmem i faszyzmem. Zamiast tego Kochanski ujawnia, jak zagubienie, rozczarowanie i gorycz zapanowały, gdy armie partyzanckie zaczęły konfrontować się z niepewną przyszłością i swoimi porażkami w czasie wojny. Kochanski cytuje jedną z nich: "Gdy dym opadł z pola walki, zaczęło się okazywać, że ponieśliśmy ogromną klęskę narodową... Chwyciliśmy się ostatnich złudnych słomek nadziei. Nie zdążyliśmy jeszcze przystosować się do nowej sytuacji, a już stanęliśmy w obliczu wewnętrznego wroga." Naziści przegrali, ale dla połowy Europy rozpoczęła się nowa, ohydna okupacja - przez stalinowską Armię Czerwoną.

Wyzwolenie Ukrainy, kiedy przyjdzie - a musi - nie przyniesie ze sobą takiego rozczarowania. Owszem, przez pewien czas będziemy zdrętwiali z powodu ogromu zadania odbudowy, które stanie przed nami. Ale znajdziemy też w naszym kraju ciągłą jedność co do wielkich celów, których bronimy w tej wojnie: celu zachowania naszej suwerenności, umocnienia naszej demokracji i zbudowania w pełni europejskiego demokratycznego społeczeństwa na Ukrainie.

Zakończymy tę wojnę z największą nadzieją naszego narodowego istnienia od 1991 roku - obietnicą członkostwa w UE - w zasięgu ręki. Zapewnienie sobie członkostwa w Unii będzie oczywiście wymagało podobnej wytrwałości, odporności i jedności celu, jak to, co nasi obywatele demonstrują dzisiaj. Ale tak jak okupowane narody Europy Zachodniej zbudowały tętniące życiem demokracje na ruinach nazistowskich rządów, a najnowsi członkowie UE w Europie Środkowej i Wschodniej zbudowali coraz bardziej prosperujące wolne społeczeństwa w latach od upadku komunizmu w 1989 roku, tak i my na Ukrainie, pamiętając o okropnościach naszej dzisiejszej walki, będziemy postrzegać twarde reformy konieczne do przyłączenia się do Europy jako mało istotne w porównaniu z ceną, jaką teraz płacimy za naszą wolność.

Z angielskiego przetłumaczyła Marz McNamer

https://prosyn.org/CWq6kqQpl